wtorek, 28 sierpnia 2012
IV : Nowa kryjówka
Kovar starał się nie zwracać uwagi na dotkliwy ból, który zadawała mu matka, trzymając go w zębach. Zacisnął zęby wiedząc, że czeka go o wiele dotkliwsza kara.
Vanashi przygryzła nerwowo wargę. Widziała jak Kovar się męczy, jednak bała się zareagować, gdyż gniew Zanadi mógł spłynąć na nią. Spuściła więc tylko głowę, nie chcąc patrzeć na cierpienie brata.
Zanadi kierowała się w stronę olbrzymiej termitiery. Nagle rzuciła syna na ziemię. Lew zaczął kaszleć i pluć. Lwica warknęła groźnie i obnażyła zęby.
- Coś ty sobie myślał?!
Lwiątko przestraszyło się i cofnęło odruchowo.
- N-n-nic - wyjąkał z trudem Kovar. - To moje życie i ja...
Zanadi kłapnęła zębami tuż przy jego twarzy.
- Nie można ci zaufać, więc nie ruszysz się stąd na krok - wysyczała.
Vanashi stanęła między nimi.
- Nie. Nie rób mu krzywdy, bo w niczym nie zawinił. Spotkał się tylko z młodą lwiczką i, jak widzisz, nic się nie stało.
- Nie rób sobie ze mnie wroga, dziecko. Wiesz doskonale jak skończyła się identyczna eskapada Kovu! - Zanadi pochyliła się nad nią i warknęła krótko. Zaraz po tym odeszła wgłąb nory.
Vanashi odwróciła się w stronę Kovara i uśmiechnęła się.
- Dziękuję - powiedziało nieśmiało lwiątko.
- Wiem jak to jest spotkać kogoś właściwego i tyle - odparła tajemniczo lwica i nagle zacisnęła zęby z bólu.
Lwiątko poskoczyło i podbiegło do siostry.
- Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku - zapewniła z bladym uśmiechem. - Jestem tylko zmęczona. Pójdę się położyć.
Tihai schowany w trawie słyszał każde słowo z ich rozmowy. Uśmiechnął się okrutnie i ruszył za siostrą.
Navali przystanęła przed Lwią Skałą i jeszcze raz obejrzała się za siebie. Poczuła w sercu pustkę, która sprawiała, że rozpadała się wewnętrznie na milion kawałków. Kiara spojrzała na córkę. Doskonale wiedziała, co oznacza jej zachowanie.
"Kovu by tego nie zrozumiał", pomyślała, "Nie zrozumiałby tego tak samo jak mój ojciec, kiedy byłam mała" Westchnęła ciężko i ruszyła do środka.
Gdy dzieci poszły już spać, zawołała męża, chcąc z nim porozmawiać.
- Kochanie, spójrz tylko na Navali. Czy nie widzisz jak ona cierpi? To jest coś więcej niż zwykła znajomość, czy przyjaźń. Ona znalazła już tego jedynego.
- Ale w tak młodym wieku? Nie wciskaj mi tu takiego kitu, a poza tym on jest ze Złej Ziemi. Czy ty tego nie rozumiesz? - spytał z naciskiem.
Kiara westchnęła.
- To samo powiedział mój ojciec.
Na twarzy Kovu malowało się zdumienie na słowa żony i jej zachowanie. Teraz już zrozumiał, co miała na myśli.
- Nie przejmuj się tym, jakoś sobie z tym poradzimy - powiedział miękkim głosem i przyciągnął żonę do siebie. - Jutro też jest dzień i mnóstwo możliwości. Pamiętaj, każda noc, nawet najgorsza przynosi lepsze jutro. - Pocałował Kiarę w czoło i zaprowadził do groty.
Navali nie mogła spać, dręczona smutkiem. Nagle zerwała się na równe nogi i wybiegła z groty. Był środek nocy, ona jednak się nie bała. Podążyła brzegiem rzeki szukając wzrokiem czegoś, lub kogoś, kto wywoła uśmiech na jej twarzy. Usiadła na kamieniu i wpatrywała się w rzekę.
Kovar obudził się równo o północy. Nie mogąc zasnąć i nie chcąc siedzieć bezczynnie wyruszył na przechadzkę. Udał się nad rzekę i usiadł na błotnistym klifie, rozmyślając.
Mimo iż siedzieli naprzeciw siebie, nie zauważyli się, bo każde pogrążone było w swoich własnych myślach i tracąc upływ czasu siedziało tam do rana.
Navali otworzyła oczy i ziewnęła. Już świtało. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie jest i zaczęła się głupio rozglądać. Nagle dostrzegła ruch na drugim brzegu rzeki. Gwałtownie wstrzymała oddech i zanurkowała za najbliższy kamień.
Patrząc z lękiem na brzeg nie zauważyła, że ktoś zaczął się do niej skradać.
Ravu ziewnął przeciągle, rozciągnął się i wstał. Zapowiadał się najnudniejszy dzień w życiu - początek dożywotniego szlabanu. Podrapał się w skórę na rozbudzenie i myślał o tym, co zamierzał dzisiaj robić.
Polowanie na pewno odpada. Jedyne, co mógł zrobić, aby całkiem nie umrzeć z nudów, to pójść nad wodopój i popatrzeć na inne lwy.
Już miał zapytać siostrę, co ona o tym myśli, ale jej nie było.
"Niedobrze", pomyślał,"Złamała kolejny zakaz. Jeśli rodzice się o tym dowiedzą..."
Ravu przygryzł wargę. Był rozdarty. Z jednej strony nie mógł zostawić siostry na pastwę rodziców, którzy by ją mogli odnaleźć, co i tak wkrótce mogło mieć miejsce, a z drugiej nie mógł sam pójść jej szukać, bo wpadłby w jeszcze większe kłopoty.
Westchnął ciężko i pokręcił głową zrezygnowany. Wiedział, że nie ma innego wyjścia. Poszedł poszukać rodziców.
Navali starała się dostrzec to, co działo się na Złej Ziemi.
Nagle ktoś skoczył jej na plecy i przewrócił ją śmiejąc się tryumfalnie.
- Mam cię!
Kovar siedział na brzegu całą noc. Tuż przed świtem zobaczył Navali drzemiącą słodko po drugiej stronie rzeki. Wpatrywał się w nią jak w cudowny obrazek i czuł jak na jego serce spływa kojący balsam w postaci miliona pozytywnych uczuć, które nagle w nim wybuchnęły.
Gdy lwiczka się obudziła, zaczął myśleć nad sposobem, w jaki mógłby przedostać się na drugą stronę. Na spróchniałą kłodę nie mógł liczyć z wiadomych przyczyn ;).
Nagle tuż obok niego zjawiło się kilka wyrośniętych myszy polnych, które narobiły okropnego hałasu i przyciągnęły uwagę Navali.
Kovar schował się w krzakach i dojrzał norę, przez którą mniejsze zwierzęta przedostawały się na Lwią Ziemię.
Zadowolony z siebie młody lew zaczął się przeciskać przez wąskie i strome przejście. Nagle przekoziołkował i znalazł się w obszernym skalnym tunelu, który prowadził pod rzeką. Kovar miał do wyboru dwie drogi: przed siebie, wgłąb tunelu lub za siebie, również wgłąb tunelu. Lwiątko kierując się instynktem poszło naprzód i wybrało jedno z odgałęzień, które wyprowadziło go na polanę, tuż za kryjówką Navali. Lwiczka wpatrywała się w drugi brzeg, próbując dostrzec przyczynę zamieszania. Kovar wykorzystał jej nieuwagę.
- Mam cię!
Navali pisnęła. Nie zdążyła jednak umknąć i po chwili leżała na plecach.
Szybko się podniosła i obróciła do napastnika.
- Kovar? Co ty tu robisz?
Lew uśmiechnął się łobuzersko i podszedł do niej.
- Zobaczyłem cię z brzegu i przyszedłem. Czy to coś złego? - spytał niewinnym głosem.
Navali zamiast odpowiedzieć przytuliła się do niego.
- Tęskniłam za tobą.
Lew odsunął się i powiedział:
- Znalazłem tajne zaginione tunele, które, według opowieści prowadziły z Lwiej Skały prosto do termitiery.
- Czyli będziemy mogli się spotykać! - krzyknęła uradowana Navali.
Lew uśmiechnął się szelmowsko.
- Sprawdźmy, czy nie są zawalone. Jeśli są, to musimy znaleźć jakiś inny sposób.
Kovar przepuścił lwiczkę przy przejściu do tunelu. Gdy oboje byli już w środku postanowili najpierw udać się w stronę Lwiej Skały.
Przez całą drogę rozmawiali, żartowali, śmiali się. Kovar był bardzo szczęśliwy przebywając ze swoją nową przyjaciółką. Zaczął rozmyślać już o przyszłości. Zastanawiał się jakby to było, gdyby udało mu się wyrwać z domu i zamieszkać na Lwiej Ziemi. Vanashi byłaby z niego bardzo dumna.
Nagle przez jego myśli przebił się głos Navali.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Przepraszam, zamyśliłem się - odparł lew przepraszająco.
- Nic się nie stało. Mówiłam tylko, że to będzie nasza nowa kryjówka. Tylko nasza. Patrz! Tam jest odgałęzienie. Ciekawe co tam jest.
Mimo protestów swojego kompana, lwiczka już wspinała się po stromej ścianie.
Tihai śledził Vanashi przez całą noc. Nic specjalnego się jednak nie wydarzyło. Zirytowany wyskoczył z krzaków tuż przed nią.
- No więc, co masz mi do powiedzenia?
- Ja nie wiem o czym ty mówisz.
Lew uniósł brew i cmoknął z niezadowolenia.
- Jesteś pewna? Widziałem twoją rozmowę z naszym małym braciszkiem. Każdy głupi wywnioskowałby, że jesteś w ciąży.
Lwica zaśmiała się pogardliwie.
- Nawet jeśli, to i tak tego nie udowodnisz, a po drugie to jest moje życie, moje decyzje i ty nie masz nic do tego!
- Ha, czyli jednak. Może to i jest twoje życie, ale gdy matka się o tym dowie... - Thiai uśmiechnął się z satysfakcją - już nie będzie tak do końca twoje. Prawdopodobnie nawet już go nie będzie.
Lew odbiegł śmiejąc się tryumfalnie i Vanashi została sama. Zdała sobie sprawę z zagrożenia. Jeśli Tihai powie o wszystkim Zanadi, jej dziecko będzie automatycznie skazane na śmierć. Jedynym wyjściem jest ucieczka...
Navali wychyliła się z norki. Nie zauważyła nic podejrzanego, więc wyszła. Usłyszała za sobą ciche kroki.
- Tutaj jesteś...
Lwiczka przełknęła ślinę. Znała doskonale ten głos. Odwróciła się i zobaczyła Kovu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
łał! Naprawdę twój blog jest niesamowity!
OdpowiedzUsuń