środa, 29 sierpnia 2012

VII : "Odzyskamy to, odzyskamy..."

 Zanadi obudziła się o świcie. Rozejrzała się czujnie. Kovar spał na kamieniu, Vanashi nie było, Thiai... Zaraz. Vanashi nie było? Więc uciekła dziś w nocy?
  "Głupia, myślała, że się nie zorientuję? Trzeba ją koniecznie znaleźć, inaczej nam przepadnie."
 Thiai leżał sobie spokojnie pochrapując. Zanadi na niego spojrzała.
  "Mogłam go wysłać... A on tak chciał iść... No cóż, mówi się trudno."
 Lwica wspięła się na najwyższą termitierę zwinnie omijając największe skupiska robactwa. Gdy dotarła na szczyt popatrzyła w dal.
  "Kiedyś to wszystko było nasze... Odzyskamy to, odzyskamy..."
 Zapatrzyła się na Lwią Ziemię. Wiedziała, że zdoła to odzyskać, ale wiedziała również, że nie zrobi tego mając do pomocy tylko prawie dorosłego syna i lwiątko. Musiała znaleźć sposób aby znaleźć kogokolwiek, kto by jej pomógł... Już wiedziała do kogo się uda...
 Zeskoczyła z termitiery starając się nie budzić synów. Spojrzała na starszego i zabolało ją serce. Był tak podobny do Nuki, do miłości jej życia...
 Kovar się obudził. Wstał i otarł się o łapy Zanadi jak malutki kociak.
  - Dzień dobry, mamusiu - mruknął i objął jej łapę.
 Rysy Zanadi złagodniały.
  - Dzień dobry, słoneczko - szepnęła i przytuliła syna.
 W takich właśnie chwilach cała nienawiść znikała. Krwiożercza bestia ślepo zapatrzona w Zirę zmieniała się w kochającą matkę. I tego właśnie pragnął Kovar. Pragnął matki.
 Zanadi kochała "swoje maleństwo", jak nazywała Kovara. Gdyby go straciła... Z jej życia zniknęło zbyt dużo rzeczy często brutalnie odebranych. Była przy śmierci Nuki, słyszała jego ostatnie słowa, widziała jak Simba go zabijał... Wtedy coś w niej pękło...
 Zawsze musiała walczyć, żeby przeżyć. Zanim trafiła na Złą Ziemię przeszła długą drogę.
 Gdy była mała jej stado, jej rodzina została zmasakrowana, przez jakieś dzikie lwy. Ojciec zginął broniąc jej i jej matki.
 Słyszała krzyki, płacz, widziała krew...
 Matka obroniła ją własnym ciałem, a mała Zanadi schowała się za skałą. Płakała słysząc odgłosy rzezi. Próbowała zasłonić łapkami uszy, ale to nic nie dało. Gdy mordercy odeszli, podeszła do matki i wtuliła się w jej zakrwawiony brzuch.
 Poczuła na sobie jej dotyk.
  - Odzyskasz to, skarbie, odzyskasz... - wyszeptała matka lwiczki i odeszła.
 Zanadi leżała wtulona w stygnące ciało całą noc. Wypłakała wszystkie łzy...
 Gdy wreszcie zmusiła się żeby stamtąd uciec, nie była już tą samą Zanadi. Już nie...
 Uciekała, cały czas biegła, próbowała uciec od przeszłości. Jednak nie jest to takie proste...
 Zawsze walczyła z napotkanymi lwami o pożywienie. Zachowywała się jak wściekły dziki zwierz spuszczony ze smyczy.
 Tak było dopóki nie spotkała Izagi. Izaga był samotnym ojcem z małą córką. Jego żona pewnego razu nie wróciła z polowania i nikt nie wiedział co się z nią stało. Postanowił przygarnąć Zanadi, zająć się nią. Wkrótce zajęła miejsce jego żony. Przez moment znowu była tą małą lwiczką, dzieckiem bez trosk, dzieckiem bez ciężaru życiowej tragedii. Zaczęła traktować Vanashi jak córkę. Wreszcie jej życie miało się ułożyć po tych wszystkich latach. Właśnie, miało. Ale się nie ułożyło..
 Pewnego razu Izaga zniknął. Przepadł jak kamień w wodę. Obie z Vanashi bardzo to przeżyły, a że Zanadi ciągle uciekała od przeszłości, przeniosły się gdzieś indziej.
 Długo wędrowały, a Zanadi znowu walczyła, powalała wrogów, zabijała... Jednak Vanashi trzymała ją przy jasności umysłu jak mocna kotwica. To była jej jedyna podpora.
 Wszystko się zmieniło gdy zawędrowały na Złą Ziemię. Byli już Nuka, Kovu i Vitani, ale znacznie młodsi. Trafiły tam w bardzo gorącym okresie, a było to niedługo po śmierci Skazy.
 Zanadi szybko przyjęła ideologię zaślepionej nienawiścią Ziry, bo tak bardzo chciała w coś wierzyć. Już niedługo miała stać się taka jak ona. Bezlitosna, krwiożercza, nieczuła.
 Nadszedł czas kiedy związała się z Nuką. Był to oczywiście sekretny związek, bo Zira nigdy by na to nie pozwoliła. Z tego związku pojawił się Thiai, a młodzi rodzice byli wniebowzięci. Wszystko się zmieniło, gdy ojciec jej dziecka zginął. Długo go opłakiwała, nie była zdolna do wzięcia udziału w bitwie. Została sama z synkiem i z Vanashi, która postanowiła dotrzymać jej towarzystwa.
 Cała reszta z Zirą na czele poszła w bój i już nigdy nie wróciła.
 Gdy Zanadi dowiedziała się o zdradzie całego stada i śmierci Ziry postanowiła się zemścić. Na Simbie za śmierć Nuki, Kiarze za śmierć Ziry, Vitani, Kovu i stadzie za zdradę. Słowem na wszystkich, w których wierzyła, a którzy ją zostawili... Wtedy jej przemiana się dokonała...
 Zanadi zapatrzyła się w dal. Pozwoliła aby ogarnęły ją wspomnienia. To dodawało jej sił i utwierdzało w tym, co chciała zrobić.
  - Odzyskamy to, odzyskamy... - szepnęła cicho i przytuliła łapą synka.

                                                            *   *   *   *   *

Mam nadzieję, że ta nocia się spodoba. Chciałam przybliżyć trochę historię Zanadi oraz motywy kierujące tą postacią. Co do imion to wielkie dzięki. Będę miała je na przyszłość przy tworzeniu nowych postaci. :D Jeszcze raz dziękuję.

5 komentarzy:

  1. O matko...O matko...Ja Cię proszę, nie pisz takich DOSKONAŁYCH wręcz rozdziałów, bo ja tu zejdę na zawał ze zdziwienia, że ktoś może tak IDEALNIE pisać. W przejmujący sposób ukazałaś małą Zanadi, jej cierpienie i późniejszą chęć zemsty na Lwioziemcach. Po prostu... brak słów.
    PS: Nie zdziwiłabym się, gdybyś niedługo wydała jakąś książkę, bo naprawdę (powtórzę po raz chyba milionowy) masz ogroooooomny talent

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uri, ja cię błagam... nie możesz mnie tak oceniać, zwłaszcza, że wiem iż jestem mizerną pisarką. Bardzo wzruszyłam się twoimi słowami, ale spójrzmy prawdzie w oczy - z tobą nie mam co się porównywać... :)

      Usuń
  2. zgodzę się z przedmówcą. A tak z ciekawości: które imię wygrało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam kilka typów, ale nadal nie mogę się zdecydować, bo wszystkie są piękne.... :D

      Usuń
  3. Piszesz przepięknie! Zgadzam się z Uri, masz ogrooomny talent! Sama chciałabym pisać tak jak ty! Świetnie opisałaś emocje targające Zanadi, po prostu brak mi słów... Nie zdziwię się, gdy pewnego dnia wchodząc do księgarni ujrzę Twoją książkę i wykupię wszystkie egzemplarze:)

    OdpowiedzUsuń